Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 43
Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 1993
Rok powstania: 1994
owo "wejrzenie w szereg indywidualnych przypadków tych, którzy, starali się doradzać ludzkości", "zbadanie ich moralnych i wyrokujących kompetencji do wykonania tego zadania".
Bez postawienia kropki nad "i" intencje Johnsona są wprawdzie oczywiste, ale wnioski praktyczne żadne.
W końcu ani Rousseau, ani Shelley, ani Ibsen, ani Tołstoj czy nawet Brecht i Sartre nie "wstaną" już, "by wygłosić nam kazanie", nie założą żadnego "komitetu" powołanego do "uszczęśliwiania ludzkości" ani nie będą się starali uczepić "dźwigni władzy".

Jak więc okazać im lekceważenie?
Nie czytając ich dzieł?
(Ale sam Johnson przyznaje choćby, iż "czci Shelleya jako poetę".) Czytając je z obrzydzeniem?
Przenosząc wstręt do autorów
owo "wejrzenie w szereg indywidualnych przypadków tych, którzy, starali się doradzać ludzkości", "zbadanie ich moralnych i wyrokujących kompetencji do wykonania tego zadania".<br>Bez postawienia kropki nad "i" intencje Johnsona są wprawdzie oczywiste, ale wnioski praktyczne żadne.<br>W końcu ani Rousseau, ani Shelley, ani Ibsen, ani Tołstoj czy nawet Brecht i Sartre nie "wstaną" już, "by wygłosić nam kazanie", nie założą żadnego "komitetu" powołanego do "uszczęśliwiania ludzkości" ani nie będą się starali uczepić "dźwigni władzy".<br><br>Jak więc okazać im lekceważenie?<br>Nie czytając ich dzieł?<br>(Ale sam Johnson przyznaje choćby, iż "czci Shelleya jako poetę".) Czytając je z obrzydzeniem?<br>Przenosząc wstręt do autorów
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego