Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1993
jak zauważyłem, było lekko wysadzone z orbit: zdawało mi się, że za chwilę wypadnie.
- Niedaleczko, niedaleczko - mówił.
Wdrapaliśmy się na wóz, uradowani - ojciec usiadł obok pana Chrystka, a ja plecami do nich, na desce przykrytej kocem, furman cmoknął głośno i dropiaty koń pociągnął nas w stronę chat w białych drzewach.
Ujechaliśmy może pół kilometra i zaraz skręciliśmy na zarośniętą trawą ścieżkę, między kwitnące jabłonie - jechaliśmy dalej, jak w białej chmurze, do bielonej chaty, przed którą woźnica - znów z tym głośnym "prrr!" - zatrzymał konia.
- Oto dwór pana dziedzica Trypolskiego, wielmożny panie! - powiedział. I mrugnął wyłupiastym okiem.
Przed dom wyszła zaraz kobieta w
jak zauważyłem, było lekko wysadzone z orbit: zdawało mi się, że za chwilę wypadnie.<br>- Niedaleczko, niedaleczko - mówił.<br>Wdrapaliśmy się na wóz, uradowani - ojciec usiadł obok pana Chrystka, a ja plecami do nich, na desce przykrytej kocem, furman cmoknął głośno i dropiaty koń pociągnął nas w stronę chat w białych drzewach.<br>Ujechaliśmy może pół kilometra i zaraz skręciliśmy na zarośniętą trawą ścieżkę, między kwitnące jabłonie - jechaliśmy dalej, jak w białej chmurze, do bielonej chaty, przed którą woźnica - znów z tym głośnym "prrr!" - zatrzymał konia.<br>- Oto dwór pana dziedzica Trypolskiego, wielmożny panie! - powiedział. I mrugnął wyłupiastym okiem.<br>Przed dom wyszła zaraz kobieta w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego