zachowań, można zmusić ("Paryż wart jest mszy"), ale nie można człowiekowi niewierzącemu przekazać wiary, nawet jeśli samemu się ją najszczerzej posiada. Dlatego uważam, że porządki oparte na doktrynach metafizycznych bardziej opierają się na instytucjach przekazujących te doktryny niż na indywidualnym przeżywaniu wiary przez konkretnych ludzi. Czy ta niepiśmienna matka Franciszka Villona, o której pisze on w swoim "Wielkim Testamencie", miała rzeczywiście łaskę wiary, czy też oddziaływały na nią emocje generowane przez wielką sztukę, te witraże i freski, które widziała, gdy przychodziła do katedry? Na to pytanie nie umiem odpowiedzieć. Dlatego też nie widzę żadnej różnicy między tym, co proponuję ja, a