określałem jako "szurki", przykre - jako "firki". W zależności od tego, które z nich przeważały, dzień zaliczałem do złych lub dobrych.<br><br>Tego wieczora okazało się, że "firków" było dwukrotnie więcej aniżeli "szurków". Jedna tyllco rzecz została nie rozstrzygnięta: nie wiedziałem, do której kategorii zaliczyć fakt, że Żakowicz nie zwraca uwagi na Walę Kisłową. Długo zastanawiałem się nad znaczeniem tego faktu; stanęła mi przed oczami Wala szarpiąca nerwowo guzik przy bluzce, z czerwonymi plamami na twarzy, jakaś inna niż dawniej, mniej dziewczęca i jakby zeszpecona tym właśnie, co dotąd stanowiło jej powab: odchylona górna warga, piegi na zmarszczonym nosie, zdziwienie w uniesionych brwiach