leśnej partyzantki. Kilka młodych, męskich głosów prowadziło głośną, trochę kłótnię przypominającą rozmowę.<br>- Maciek zaczął pierwszy. To przez ciebie, idioto! - Sam jesteś idiota!<br>- Te, te, uważaj...<br>- O, rany boskie, czego wy ode mnie chcecie, do cholery? Skąd ja mogłem wiedzieć? Godzina się zgadzała, wóz taki sam... Gwar podnieconych głosów zagłuszył mówiącego. Wtem odezwał się nowy głos:<br>- Spokojnie, chłopcy! Po pierwsze, trochę ciszej. Nie jesteśmy w lesie...<br>Teraz się dopiero zorientowała, że to głos syna. Mówił dalej, już w zupełnej ciszy:<br>...po drugie, nikt z was nie jest winien osobno. Jesteśmy wszyscy winni, ponieważ byliśmy razem i razem spartaczyliśmy całą robotę...<br><page nr=34> Gdy pani