Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
te okrzyki. Przyśpieszył tylko kroku. Kiedy zaś przyszedł na przodek, zdjął kapotę, rozłożył ją na spągu* i posadził na niej troskliwie żabę. Zawiesił karbidkę, wydobył z kieszeni kromkę chleba i kilka zielonych cebul.
Przysiadł na klocu opodal i zaczął śpiesznie spożywać swe ubogie śniadanie, którego nie zdążył zjeść w domu.
Żaba siedziała spokojnie i nie spuszczała z górnika swych wypukłych oczu.
- Naści, pojedz trochę! - rzekł chłop i podrobił żabie nieco okruszyn. Była głodna i zjadła wszystko.
- No! - rzekł wtedy górnik. - Teraz siedź sobie cicho na kapocie, żabi pachole, a ja się biorę do roboty, bo już wielki czas!
Żaba uniosła głowę
te okrzyki. Przyśpieszył tylko kroku. Kiedy zaś przyszedł na przodek, zdjął kapotę, rozłożył ją na spągu* i posadził na niej troskliwie żabę. Zawiesił karbidkę, wydobył z kieszeni kromkę chleba i kilka zielonych cebul. <br>Przysiadł na klocu opodal i zaczął śpiesznie spożywać swe ubogie śniadanie, którego nie zdążył zjeść w domu. <br>Żaba siedziała spokojnie i nie spuszczała z górnika swych wypukłych oczu. <br>- Naści, pojedz trochę! - rzekł chłop i podrobił żabie nieco okruszyn. Była głodna i zjadła wszystko. <br>- No! - rzekł wtedy górnik. - Teraz siedź sobie cicho na kapocie, żabi pachole, a ja się biorę do roboty, bo już wielki czas! <br>Żaba uniosła głowę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego