nam widać propagandowo niewygodne). Cóż to za kryterium: liczba ludności - oburzają się "patrioci". Dobrze, ale w takim razie dlaczego Węgrzy mają mieć mniej głosów niż my, a Malta mniej niż Węgrzy? Więc może wziąć pod uwagę potencjał ekonomiczny lub wysokość sum wkładanych do europejskiej kasy? Dopiero by Rzeczpospolita wyszła jak Zabłocki na mydle! Jednocześnie jednak rozumiemy, a przynajmniej można oczekiwać, że jesteśmy w stanie zrozumieć, że równe ilości głosów Malty i Niemiec czy Łotwy i Wielkiej Brytanii zakłócałyby mocno równowagę polityczną. Czyli jakieś kryterium jest jednak konieczne. W traktacie nicejskim go nie ma. Tam jest właśnie koniunkturalny dyktat. Jakie więc argumenty