się, że kogoś mam, ale dopiero po paru tygodniach wyznałem prawdę. Nie okazała tego, ale podejrzewam, że to był dla niej cios, nie żeby uwielbiała Ewę (zresztą, ledwie ją znała, a co gorsza ledwo znała własnego wnuka, jakby z góry odrzucając rolę babci; nawet mój ojciec, który mieszkał teraz w Zamościu, częściej odwiedzał Bartka niż ona), ale ponieważ słusznie odgadła, że w mojej duszy znów biorą górę pierwiastki irracjonalne: alkohol - Milena - padaczka, czyli mój bermudzki trójkąt. A jeszcze miałem nieostrożność powiedzieć, że seans trwa i dla niej musiało to zabrzmieć tak, jakbym przyznał się do zwidów czy innych osiowych objawów obłędu