które zresztą sam podejmuję) musi koniecznie towarzyszyć dążenie do uczłowieczenia, w przeciwnym razie (...) grozi utonięcie w werbalizmie nierzeczywistości. Nie, formułami nie nasycicie! Wasze konstrukcje, to wasze gmachy, pozostaną puste póki w nich ktoś nie zamieszka. Im bardziej człowiek staje się wam nieuchwytny (...) uwięziony w formach, jak gdyby nie własnymi ustami artykułowany, tym bardziej nagląca, paląca, staje się obecność człowieka zwyczajnego, takiego jakim go mamy w codziennym naszym doświadczeniu i codziennym naszym odczuwaniu: człowiek z kawiarni, z ulicy, konkretnie nam dany</> (Dz III 232).<br>Cóż zaś jest znakiem obecności człowieka? Odpowiedź pada niezwykła:<br> Gdyby jednak chciano ode mnie najgłębszej i najtrudniejszej definicji