dmuchając dym do butelki po piwie.<br>- A dziwisz się?<br><br> Nie, aż tak farsowo nie było, iżbym z walizką zjawił się z rana u Mileny. Wyczucie teatralnych form sprawiło, że - wbrew chęci - podałem taksówkarzowi inny adres, mianowicie ulicę Narbutta. Tam także, choć z innych względów, nie było mi zręcznie prosić o azyl, ale żadnej trzeciej możliwości nie miałem. Mama spała jeszcze, więc otworzył mi w pidżamie Maciej D. Im sławniejszy człowiek, tym śmieszniej prezentuje się wyciągnięty z wyra, rozczochrany, z zaropiałymi, szczurzymi oczkami - mnie wszakże nie było do śmiechu. <br>Postawiłem walizkę w przedpokoju i w krótkich słowach zawarłem ciężką jak ona prawdę