który wydał jej się znacznie atrakcyjniejszy od Warszawy. Do mojej matki zalecał się w tym czasie student ecole Polytechnique, Georges Barski, siostrzeniec Żeni. Latem 1939 przyjechały obie do Polski - matka na wakacje, a babka, żeby uregulować swoje sprawy osobiste - i nie zdążyły z powrotem do Francji. Matka uciekła do Lwowa, babka została w Warszawie.<br><br>Babka handlowała kosmetykami, które sama robiła, i radziła sobie nieźle, ale w czterdziestym czwartym przyłapali ją i wysłali do Oświęcimia jak wielu innych nielegalnych handlarzy. Bliższych szczegółów nie znam, bo nie lubiła o tym wspominać, opowiadała tylko, że jak dostawała trochę margaryny, to jej nie zjadała, ale