Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
czasu przechowywał, i nie pisnąłeś ni słówka!
- Chciałem mieć swój sekret.
- Zawsze uważałam, że umarli pomagają żywym - odezwała się Ziuta oglądając obrączkę. - Widać, że dobre złoto... Pomodlę się za nieboszczkę, niech wie, że zasłużyła na naszą wdzięczność... Umarli są wrażliwi i mają serce. A ty bierz Jurka i biegnijcie na bazar, bo już patrzeć nie mogę, jak ta z naprzeciwka opycha się świeżutkimi lepioszkami i mlekiem. Weźcie bańkę i kupcie kwaśnego mleka po wierzch. A ja z Mariuszkiem popilnuję naszych sucharów.
Któż by się spodziewał, że bazar kipi we wnętrzu i wokół Błękitnego Meczetu. Przystanęli oczarowani jego niezwykłą urodą. Spośród glinianych
czasu przechowywał, i nie pisnąłeś ni słówka!<br>- Chciałem mieć swój sekret.<br>- Zawsze uważałam, że umarli pomagają żywym - odezwała się Ziuta oglądając obrączkę. - Widać, że dobre złoto... Pomodlę się za nieboszczkę, niech wie, że zasłużyła na naszą wdzięczność... Umarli są wrażliwi i mają serce. A ty bierz Jurka i biegnijcie na bazar, bo już patrzeć nie mogę, jak ta z naprzeciwka opycha się świeżutkimi &lt;orig&gt;lepioszkami&lt;/&gt; i mlekiem. Weźcie bańkę i kupcie kwaśnego mleka po wierzch. A ja z Mariuszkiem popilnuję naszych sucharów.<br>Któż by się spodziewał, że bazar kipi we wnętrzu i wokół Błękitnego Meczetu. Przystanęli oczarowani jego niezwykłą urodą. Spośród glinianych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego