i uśmiechając się ładnie do niego. Dobrze wychowała dzieci, powiedział jej to.<br>Ależ się ucieszyła!<br>Poszedł na górę.<br>Schody były strome, ciemnawe, zasapał się, zanim dolazł na to czwarte piętro. Żeby nie chodziło o córkę tej biednej profesorki, to by pewnie nie szedł. Ale jak sobie przypomniał swoje głupie i bezmyślne słowa wczoraj, w tym hallu, to wstyd aż go palił. Kazał jej iść do matki i pokazać świadectwo! Panie Jezu, czy on już zawsze będzie miał taki niewyparzony ozór?! Taki człowiek stary, a taki głupi, przecież cała była na czarno, od stóp do głowy, że też nie przyszło mu na