Po ścianach jak deszcz spływał duszny lęk, rozlewał się kałużą na podłodze, podnosił się falą spienioną, aż obejmował łóżko. Zatapiał piersi zziębnięte i mokre od lęku. Polek uniósł się na łokciach, z wielkim trudem siadł, spuszczając nogi na ziemię. Chwilę czekał, aż ustanie zawrót głowy. Spróbował stanąć na nogi. Upadł bezwładnie w poprzek łóżka. Natychmiast zjawiła się Babka.<br>- Polek, dziecko, rozum straciłeś? Co ty robisz?<br>- Proszę znaleźć człowieka...<br>- Jakiego człowieka? Co ty pleciesz?<br>- Oni tu przyjdą... Może już są... Ja czekam...<br>- Kto, dziecko, kto?<br>- Oni... Oni nam pomogą, wszystko będzie dobrze...<br>- Jesteś chory, Matko Boska Ostrobramska. Połóż się spokojnie.<br>- Wszyscy na