szesnaście czterdzieści groszy zapłacić pan musi. Urosło, panie, urosło, a żeby wówczas półtora złotego pan...no, nie byłoby tego.<br>- Panie drogi, kiedy to było, chyba z rok temu, nie pamiętam nawet?<br>- Smutną masz pan twarz, ale ja przyzwyczajony jestem do tego, takich jak pan mam setki na głowie. Cały ranek biegać i żyłować trzeba od ludzi te parę groszy, tyle tylko że się człowiek trunkiem od czasu do czasu pokrzepi, jakoś ten dzień schodzi. A zatem szesnaście czterdzieści.<br>- Co, niby zapłacić mam panu?<br>- Właśnie, tyle akurat od szanownego pana magistratowi się należy.<br>- Ani mi się śni, ja grosza - do ciężkiej cholery