dobiegały jakieś szmery. Drzwi do stodoły były otwarte, po chwili pojawiła się w nich Weronika.<br><q>- Co się stało?</> - zapytał, widząc ją spoconą, ciężko oddychającą. Nie zauważył, że żona w oczach ma taki strach, jakby przed chwilą ujrzała ducha.<br><q>- Zaraz urodzę</> - wykrztusiła. Pobiegł do sąsiadów i zadzwonił po pogotowie. Daleko nie biegał, telefon był u sołtysa, dwa obejścia dalej. Uznał, że swoje zrobił i wrócił do łóżka. Nic a nic nie obchodziło go, że półprzytomna z bólu żona czeka przy szosie na karetkę.<br>Rozwiązanie nastąpiło w pędzącej na sygnale sanitarce. Dziewczynka, która przyszła na świat była sina, nie oddychała i nie poruszała