Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
aby wszyscy się przyjrzeli, jaka dorodna sztuka. Sam wyklepał i przysposobił z kawałków drutu haczyki, a linkę uplótł z nici.
- Tato, uwarzymy uchę?
- Roznieć ogień pod kociołkiem - powiedział Samowałow, wyjął nóż i zaczął skrobać rybę.
- Jak wezmą mnie do szpitala, będę leżał w czystej, białej pościeli - westchnął Miszka. - Wszystko będzie bielusieńkie, świeże i pachnące. Obiad do łóżka przyniosą. Gorączkę zmierzą. Będę się wylegiwał od rana do nocy. Byleby mnie wzięli do szpitala przed zimą, bo wykończę się w namiocie... Takie mrozy...
- Nie martw się - odezwał się Samowałow. - Nie słyszałeś, że na zimę mają nas przenieść do roboty na Nowe Depo? Tam
aby wszyscy się przyjrzeli, jaka dorodna sztuka. Sam wyklepał i przysposobił z kawałków drutu haczyki, a linkę uplótł z nici.<br>- Tato, uwarzymy uchę?<br>- Roznieć ogień pod kociołkiem - powiedział Samowałow, wyjął nóż i zaczął skrobać rybę.<br>- Jak wezmą mnie do szpitala, będę leżał w czystej, białej pościeli - westchnął Miszka. - Wszystko będzie bielusieńkie, świeże i pachnące. Obiad do łóżka przyniosą. Gorączkę zmierzą. Będę się wylegiwał od rana do nocy. Byleby mnie wzięli do szpitala przed zimą, bo wykończę się w namiocie... Takie mrozy...<br>- Nie martw się - odezwał się Samowałow. - Nie słyszałeś, że na zimę mają nas przenieść do roboty na Nowe Depo? Tam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego