wychodzę ze skóry, by nie wyszedł zawiedziony. Na szczęście ciągle uśmiechamy się do siebie, wzruszamy, płaczemy i prostujemy razem. Jeszcze ciągle razem, chociaż coraz trudniej się spotkać.<br>Boję się krytyków, producentów, organizatorów, reżyserów, dziennikarzy i każdego z Was z osobna, ale wszystkich Was razem na sali, po zgaśnięciu światła, nie boję się.<br>I tylko nie wiem, co mam zrobić, kiedy dostaję list ze Szczecina od jakiejś dziewczyny: "Nie kupiłam sobie nowych butów na zimę, żebyśmy tylko mogły z mamą Panią znów zobaczyć". Co mam zrobić? Przyjechać sama? Bez obsługi, bez dekoracji, bez świateł? Grać byle gdzie, żeby było taniej? To absurd