wartownicy wezwali grupę żołnierzy, którzy widocznie czekali już na to w ogrzanych pomieszczeniach. Cała grupa wybiegła, najwidoczniej była to przygotowana zasadzka na dzieciaki, ale bezskutecznie, dzieciaki uciekły, a żołnierze szybko wrócili do budynku bez rezultatu. Tym razem padło kilka strzałów, ale nie z karabinów, te nadal nie odpalały, lecz z broni krótkiej. Być może były to tylko strzały w powietrze, na postrach, chociaż oczywiście dzieci mówiły co innego, a po niedawnym zastrzeleniu na szosie tej dziewczynki żydowskiej, rzeczywiście można było spodziewać się wszystkiego. W każdym razie więcej tego nie próbowano, bo gdy sprawa stała się głośna, rodzice chłopaków spuścili im lanie i