nadzy, ty i ja, cóż o sobie wiemy? Wiemy, że jesteśmy nadzy. Przyglądamy się sobie, jak ta mądra para w sadzie, gdy zdecydowała się odrzucić opiekę autokratycznego, gwałtownego ("genitalia za genitalia"), mściwego boga ojca, boga stworzenia. On, podobnie jak K, zaplanował świat pozbawiony namiętności i niepewności. Myśmy natomiast wybrali świadomie brutalną magmę życia w swej chronicznej przypadkowości, której momenty zniechęcenia, obrzydzenia, oburzenia, obawy świadczą o kruchości, zwiewności, nieograniczoności naszej jaźni, co jest najlepszym świadectwem jej wielostronnego piękna.<br>Gdy odrzucimy dedukcję K dotyczącą trwałej, stałej, wiecznie czujnej jaźni, siłą rzeczy upada dla nas argument za nieśmiertelnością duszy. I czyż nie wypada się