ugaśmy,<br> Poranek nasz - niepewny!''<br> Tak to marzeń obyczajem<br> Pozdrowiwszy się nawzajem,<br> Na ramiona krzepkie, dumne<br> Niewesołą wzięli trumnę<br> I ponieśli na wprost słońca<br> W pszczół wyroje, w żal bez końca,<br> W sen o Bogu i o Maju.<br> W nagłą pustkę na rozstaju,<br> W spodziewaną poprzód grozę,<br> W cień cmentarza, popod brzozę,<br> A niosąc, wciąż kołysali,<br> A kołysząc, zamawiali, <br> Żeby miała śmierć słodką.<br><br> Kopiąc wspólnie dół wśród ostu<br> Najpierw w glinie, potem w głazie,<br> Wspominali raz po razie,<br> Że była topoli wzrostu.<br><br> "Kopmy dół dla smutnej wieści,<br> Aż się topola pomieści,<br> I ułóżmy do snu ciało<br> Tak, jakby samochcąc spało.''<br><br> Ułożyli, poprawili