radca Albin Grodzicki, jako urodzony <br>skryba, przepadał za wielobarwnością atramentu, który lubił zmieniać; może były <br>w tym jakieś klimaktery, może w ten sposób hołdował nastrojom swej duszy, która <br>przez sporą część dnia miała za jedyny krajobraz zielone sukno i akta urzędowe, <br>kwitnące czerwonymi lub niebieskimi parafami <page nr=9>. Biurko zawierało również <br>kolekcję brzytew, a zapewne i mydełek do golenia, jak należało sądzić po zapachu, <br>który przekradał się szparami. Musiała w nim być gdzieś kraina sznurków, skąd <br>pochodziły wszystkie szpagaty dawane nie bez oporu - na potrzeby domowe i gdzie <br>znikały nowe nabytki przyniesione z miasta. Istniał jak gdyby monopol sznurków, <br>samowolne ich zatajanie lub