przed oddaniem do redakcji każdy tekst, wyobrażając sobie, że czyta go Żychiewicz i wykreślałem przymiotniki, superlatywy, przemądrzałe dywagacje itd. Nie wiem, co powie, kiedy zobaczy tam, gdzie teraz jest, to, co napisałem o nim. Jak każdy człowiek, lubił, kiedy o nim dobrze pisano, ale nie dawał się nabrać na żadne bujanie. Znów jak kiedyś, pisałem czując jego wzrok na sobie. Jak wikary, który stara się nie zawieść swego mistrza. Wiem, że zasłużył na coś więcej. Człowiek słowa pisanego, człowiek, któremu zależało, zadziorny, pokorny i uważny przyjaciel Pana Boga i ludzi (także tych w sutannach), chyba zrozumie, że jest to po prostu