portier. Zanim podał słuchawkę, otarł ją o rękaw - tam jest doktor naczelny.<br>Przedstawiają się. Teraz wiadomo. Nie ma co liczyć, by dziś Margit zobaczył, może nawet w ogóle się nie spotkają. Pojechała na statystyczne badania z całą ekipą. Dokąd? Nie może powiedzieć, wszystko zależy od ilości ustalonych wypadków, pojechali w busz, będą krążyć po wioskach, sto mil i dalej. Anglik, bo mierzy w milach. Zaprasza do siebie, do szpitala. Istvan położył rupię na biurku urzędnika, podrapał kota w puch na szyi, drgała pod palcami grdyczka zwierzęcia w rytmicznym pomruku zadowolenia. Nie musiał się nigdzie spieszyć. Słyszał dźwięk owadzi w kwitnącym dachu