Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
baśniowych zielonych bród.
- Nie mówiłam? W tym momencie, wziąwszy rozpęd, Polek rzucił się ku glinianej ścianie. Przebiegł kilkanaście metrów łagodniejszego spadku i straciwszy szybkość, przypadł do stoku, chwytając się kurczowo jakiegoś niewidocznego z góry występu. Trwał tak chwilę przyklejony do ściany, nim się odważył poszukać wolną ręką następnego uchwytu. Powoli, centymetr za centymetrem wspinał się, całym ciałem wciskając się w płytkie żłobiny pozostawione przez ostatni deszcz. Dostał się wkrótce na łatwiejszy odcinek, piaszczysty i porosły trawą. Minął go szybko. Teraz pozostała ostatnia część drogi: pionowa ściana spoistej, wyschniętej na kamień gliny.
- Może już starczy? - spytał cicho Kajaki.
- Nie. Musi tu dotrzeć
baśniowych zielonych bród.<br>- Nie mówiłam? W tym momencie, wziąwszy rozpęd, Polek rzucił się ku glinianej ścianie. Przebiegł kilkanaście metrów łagodniejszego spadku i straciwszy szybkość, przypadł do stoku, chwytając się kurczowo jakiegoś niewidocznego z góry występu. Trwał tak chwilę przyklejony do ściany, nim się odważył poszukać wolną ręką następnego uchwytu. Powoli, centymetr za centymetrem wspinał się, całym ciałem wciskając się w płytkie żłobiny pozostawione przez ostatni deszcz. Dostał się wkrótce na łatwiejszy odcinek, piaszczysty i porosły trawą. Minął go szybko. Teraz pozostała ostatnia część drogi: pionowa ściana spoistej, wyschniętej na kamień gliny.<br>- Może już starczy? - spytał cicho Kajaki.<br>- Nie. Musi tu dotrzeć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego