Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
ino zbierała perły i śmiała się bezzębnymi ustami.
Coraz częściej przyjeżdżał kupiec po perły, coraz więcej przybywało w malowanej rybackiej skrzyni złota, a staruszka stawała się coraz bardziej skąpa i wyniosła. Nie poratowała biednego, z góry spoglądała na sąsiadki, nie pogwarzyła z nikim, tylko przegarniała złoto i liczyła drżącymi od chciwości palcami.
Wystawiła sobie potem nowy dom z głęboką piwnicą, gdzie przechowywała złoto i strzegła go dniem i nocą.
Wojtek z Lilią pozostali w starej drewnianej chacie. Młoda kobieta już nie płakała, ale śmiała się coraz częściej, tuląc do łona córeczkę: czarnowłosą, modrooką Lalkę.
Raz, gdy noc była wietrzna i ciemna
ino zbierała perły i śmiała się bezzębnymi ustami. <br>Coraz częściej przyjeżdżał kupiec po perły, coraz więcej przybywało w malowanej rybackiej skrzyni złota, a staruszka stawała się coraz bardziej skąpa i wyniosła. Nie poratowała biednego, z góry spoglądała na sąsiadki, nie pogwarzyła z nikim, tylko przegarniała złoto i liczyła drżącymi od chciwości palcami. <br>Wystawiła sobie potem nowy dom z głęboką piwnicą, gdzie przechowywała złoto i strzegła go dniem i nocą. <br>Wojtek z Lilią pozostali w starej drewnianej chacie. Młoda kobieta już nie płakała, ale śmiała się coraz częściej, tuląc do łona córeczkę: czarnowłosą, modrooką Lalkę. <br>Raz, gdy noc była wietrzna i ciemna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego