przyznał Konstanty i podniósł się, teraz to już naprawdę musiał iść. Lewą ręką zręcznie zapinał guziki kożuszka, a prawą kręcił w powietrzu nieregularne kółka.<br>- To ile mam czasu? - zapytał Salwa.<br>- Już ci mówiłem, dwa dni, ale ja bym i na tyle nie liczył.<br>- Masz rację, trzeba mi stąd wiać, mam chrzestną w Częstochowie, zaczepię się u niej na jakiś czas, a potem spróbuję na zachodzie, ludzie mówią, że granicę przesuną na Odrę. Szmat ziemi Niemcom odbiorą, będzie gdzie się osiedlić, przyczaję się.<br>- Nic nie chcę słyszeć, twoja rzecz. No to trzymaj się, nie musisz mi podawać ręki.<br>Konstanty, wychodząc, w przelocie