Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
i wskoczyłem do łóżka.

- Czy pani się na mnie gniewa? - spytałem, gdy po chwili wróciła.

- Za co?

- Za ten sekret...

- Z dziećmi nie miewam sekretów - powiedziała chłodno, otulając mnie kołdrą. - Czy zmówiłeś pacierz?

- Tak! - skłamałem tonem nie budzącym wątpliwości.

- No to śpij... Dobranoc...

Nie pocaławała mnie jak dawniej. Stała przez chwilę niezdecydowana, potem pośliniła dwa palce i zgasiła płomyk świecy.

A nazajutrz nikt już nie wspominał o Annie Stiepanownie, tak jakby nastąpiła cicha zmowa, żeby nie poruszać tego przykrego tematu. Wprawdzie rodzice z Jurczenką kilka razy rozmawiali o czymś szeptem, ale tylko z ich min domyślałem się, że mówią o śmierci
i wskoczyłem do łóżka.<br><br>- Czy pani się na mnie gniewa? - spytałem, gdy po chwili wróciła.<br><br>- Za co?<br><br>- Za ten sekret...<br><br>- Z dziećmi nie miewam sekretów - powiedziała chłodno, otulając mnie kołdrą. - Czy zmówiłeś pacierz?<br><br>- Tak! - skłamałem tonem nie budzącym wątpliwości.<br><br>- No to śpij... Dobranoc...<br><br>Nie pocaławała mnie jak dawniej. Stała przez chwilę niezdecydowana, potem pośliniła dwa palce i zgasiła płomyk świecy.<br><br>A nazajutrz nikt już nie wspominał o Annie Stiepanownie, tak jakby nastąpiła cicha zmowa, żeby nie poruszać tego przykrego tematu. Wprawdzie rodzice z Jurczenką kilka razy rozmawiali o czymś szeptem, ale tylko z ich min domyślałem się, że mówią o śmierci
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego