od Stacha, nadszedł wreszcie nierychliwą pocztą, na szaroburym papierze, który źle przyjmował atrament, litery się rozmazały, rozpaskudziły, mimo że pismo było staranne, karteluszek wyglądał, jakby wpadł do kałuży, z której podniósł go nieznany przechodzień. Zosia z trudem odczytywała słowo po słowie, czując, że ogarnia ją gniew, żal i przygnębienie. W cichości ducha wierzyła w przyjazd Stacha na urlop, spodziewała się ujrzeć go wkrótce, tymczasem list zawierał zapowiedź długich lat rozłąki. Wyjeżdża do Anglii! Natrafiła na wzmiankę, że wyjeżdża wraz z lotnikami i marynarzami! Gdyby ją kochał, nie wyjechałby nigdy do Anglii! Poczuła się odtrącona i upokorzona, i chociaż Stach pisał wyraźnie