w straszny widok, gdyby staruszek nagle się nie ocknął. On jeden nie zdawał sobie sprawy z tego, co się stało z trumną, bo od chwili gdy upadł, leżał twarzą do ziemi, porządnie ogłuszony. Teraz podniósł się niepewnie, zrzucając z siebie nieboszczyka - wciąż go nie zauważył - i nie bacząc na krew cieknącą mu z tyłu głowy ani na błoto przylepione do czoła, ruszył chwiejnym krokiem w stronę Alicji, żeby się z nią przywitać.<br>- Panienka Alicja! - zawołał jak uprzednio, rozciągając usta w prawie bezzębnym, serdecznym uśmiechu. - Jakże się cieszę! Zaraz otworzymy trumnę, żeby panienka mogła się pożegnać ze stryjem!<br>Tego było już za