nie pomogło. Społeczeństwo wolało arbitralne dyrektywy kapłanów św. Spodeczka. Właśnie wtedy pojawił się Orłowski i wybawił naszą wolną Plastyczną Demokrację.<br>- Ale jak?<br>- Po prostu nasz spec od demokratycznej dziwontologii astronomicznej i geograficznej udowodnił, że wszystko jest bujda, że nie ma żadnych fruwających spodeczków. Przedmioty przez was oglądane i podziwiane, oświadczył ciemnym masom, są zwyczajnymi półmiskami.<br>- Pssssss!<br>- Wyobrażasz więc sobie, drogi Kociu, konsternację i rozczarowanie: ludzie, którzy daliby się posiekać dla fruwającego spodeczka, poczuli się strasznie głupio wobec możliwości czczenia półmiska. Naturalnie, całe niebezpieczeństwo minęło w przeciągu kilku miesięcy.<br>- Wynika z tego jednak, że profesora należy przyjąć uroczyście. A jeżeli śledztwo, to chyba