spiskowe gadania i kabały, puste mielenie słów, którymi tylko jątrzymy naszą hańbę, naszą niemoc wobec despoty!... Lub, jak tu mnie widzicie - do Belwederu sam pójdę, Konstantemu do ślepiów stanę i w łeb mu wypalę, wodzowi naczelnemu Dyszał w gwałtownym paroksyzmie i ciemne fanatyczne oczy wlepił w twarz Wysockiego. Do niego ciskał te słowa - do niego przede wszystkim, twórcy sprzysiężenia i jego przywódcy!<br>Podporucznik zbladł. Był wyraźnie zmieszany tym niespodzianym wybuchem. Tamci zaś spoglądali po sobie w milczeniu dławiącym i kłopotliwym. Zdumiewał ich Lasota, który w całej szkole miał opinię mrukliwego melancholika. Skąd w nim nagle, u licha, te słowa namiętne, twarde