wybaczcie, jestem tylko Michał Bove.<br>Zajęli miejsca przy okrągłym stoliku, w jakiejś wrzaskliwej sali, wytapetowanej na czerwono. Większość publiczności stanowili młodzi, eleganccy Żydzi, z arogancją na wypudrowanych twarzach i potwornie kolorowymi towarzyszkami u boków. Było tu duszno, gorąco i bardzo hałaśliwie. <page nr=159> Bove jednak nie zwracał na to uwagi. Podano im cocktaile i tak zajęli się rozmową, że zapomnieli, gdzie są.<br><gap><br>Odurzony pracą mózgu i wyobraźni, znękany rozpamiętywaniem przeszłości, zapadł się wreszcie w jakieś tępe osłupienie, pełne majaków i wizji, w coś, co nie można by nazwać snem człowieka szczęśliwego.<br>Nazajutrz Dziadzia i Zygmunt mieli ponure twarze, kręcili się leniwie po mieszkaniu