znienacka odezwał się głos, zadźwięczało jedno tylko słowo o potędze dzwonu.<br>- Basta!<br>Watażce czub zjechał na oczy, bo i nim to wstrząsnęło przez zaskoczenie, nie tylko mną.<br>Spozierał spode łba, kto się ośmielił to powiedzieć?<br>Zacisnąłem pięści i byłem gotów, jakby w uszach zadźwięczała mi trąbka, bracie, do bitwy nadszedł czas!<br>Wiedziałem, że nie opuszczę księcia, który - choć sam ostrzegał mnie niedawno przed watażką - odważył się powiedzieć mu basta!<br>A książę zbliżał się z wolna do watażki, swobodnym, pewnym krokiem, z elegancją nabytą przy dobywaniu szabli, rosły, wysoki, z niczym nie zmąconym spojrzeniem i raptem uśmieszek zaigrał pod jego płowym wąsem