słówka łatwo wchodziły mi do głowy, a pod ławką palce nie próżnowały, raz po raz podejmowałem nieudane próby, aż tu nagle rozległ się tak głośny strzał, że pan profesor drgnął, powiódł wzrokiem po klasie i długo się nie zastanawiając, rzucił krótko:<br>- Piotrowski, marsz za drzwi!<br>a ja, skarcony i ukarany, czułem się jednocześnie szczęśliwy, że nareszcie i ja to umiem i że już wkrótce, jak się tylko spotkamy, przyłączę się do chóru i wraz z Rahimem będę strzelał rytmicznie z palców, akompaniując sobie w ten sposób przy śpiewie,<br>i wyszedłem z klasy, i ruszyłem przed siebie, i nuciłem pod nosem nieco