paniedziejku", batiar z Kleparowa czy andrus z Pohulanki, tak się siłowali w tym niespodzianym tyglu, patrząc na siebie krzywym okiem, a najspokojniejsi byli Wołyniacy i Poleszucy, rozlewni po <orig>prypećku</>, bo akurat siedzieli pośrodku i nie babrali się w tej waśni, gdyż jasne było jak słoneczko nad Styrem, że to oni, dalibóg, są najlepsi. Zdawałoby się, że mundur ten sam, a każdemu inny na strzesze bocian siadywał. W polskiej szkółce pod uzbeckim niebem "<orig>tajojka</>" wzruszonym głosem mówiła wiersz:<br><br><q>Byleby w garści karabin,<br>Taki, co w boju nie chybi...</><br><br>Chłopcy podchwycili w lot i powtarzali za nią:<br><br><q>Co mi tam śniegi Syberii,<br>Co