bij e pięścią w stół dyrektor Antoni. - Jak mi to pan wyjaśni? Jak wytłumaczyć całą tę waszą zabawę w wielkie bitwy, których pola dawno zarosły pokrzywami, w odkrywanie miast spalonych tysiąc lat temu, w historię szpinetów, muszkietów, klarnetów, koniunktur, czarnej śmierci i złotych kowadełek do zabijania wszy we fryzurach pięknych dam?<br>- Ja najmocniej przepraszam - przystaje przy ich stoliku niski, mocno posiwiały brunet, w niezwykle grubych okularach.<br>- Nie ma pan za co przepraszać, panie Blum - śmieje się dyrektor Antoni.<br>- Słyszał pan, o czym mówiliśmy? - Coś jakbym trochę słyszał, panie dyrektorze.<br>Nie śmiałem, ale było słychać aż na Rynku.<br>Pan dyrektor ma głos