Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Morze
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1961
na dobre 3 lata studiów, dobiliśmy do portu. Teraz dopiero się zacznie: cumy rzucone, ale z wyładunkiem będzie nieco kłopotu. Dopiero teraz się okaże, który z nas dobrze "sztauował" i bez przeszkód "swój towar" odda odbiorcy. Wszystko zaczęło się tak jak wszędzie. Od rana komisja zasiadła w salach, a biedni delikwenci czekali na swoją kolejkę. Oto nerwowo skubiąc podbródek czeka kolega, który przez "piętnaście lat" je morski chleb. Jakoś dziwnie zbladł, a w oczach oznaki niepokoju.
- Franek, coś tak zdziwniał - pytam czyżbyś zorał cykorię?
- Skąd - odpowiada Franek - nie takie rzeczy przechodziłem, tylko widzisz trochę mnie ucho boli i obawiam się, że
na dobre 3 lata studiów, dobiliśmy do portu. Teraz dopiero się zacznie: cumy rzucone, ale z wyładunkiem będzie nieco kłopotu. Dopiero teraz się okaże, który z nas dobrze "&lt;orig&gt;sztauował&lt;/&gt;" i bez przeszkód "swój towar" odda odbiorcy. Wszystko zaczęło się tak jak wszędzie. Od rana komisja zasiadła w salach, a biedni delikwenci czekali na swoją kolejkę. Oto nerwowo skubiąc podbródek czeka kolega, który przez "piętnaście lat" je morski chleb. Jakoś dziwnie zbladł, a w oczach oznaki niepokoju. <br>- Franek, coś tak &lt;orig&gt;zdziwniał&lt;/&gt; - pytam czyżbyś zorał cykorię? <br>- Skąd - odpowiada Franek - nie takie rzeczy przechodziłem, tylko widzisz trochę mnie ucho boli i obawiam się, że
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego