Utkwił gdzieś, w mroźnym powietrzu, stężałe z bólu oczy... Tylko jakieś ledwo dostrzegalne skurcze muskułów nabrzmiewały pod skórą jego twarzy, szarej jak popiół -- Służyło w kompanii kilku starych, napoleońskich jeszcze żołnierzy; wiarusy, dymem wielkich bitew okurzone, tak się zrosły z karabinem, że jeden z drugim i po śmierci, choćby w diabelskim wojsku, zaprzysięgli się służyć... Kapitan Sakowski miał dla nich niejakie względy, choć wiedział, że należeli do tych, co najmniej wzorowo prężyli nogi na musztrze - - I jakkolwiek mowy teraz być nie mogło o braterskim jak ongi odpalaniu fajek; jakkolwiek upiorem zadymionej przeszłości było kapitanowi wspomnienie owego w legiach fraternizowania - przecież srogi