Zaś w cieniu chleba ukryła się mysz,<br>Spojrzała na Burnsa - i stała jak martwa.<br><br>Nie było lata. Nadciągała zima,<br>Kładła sopelki na wąsikach myszy.<br>W uszach psiej głowy jak w niewielkich grotach<br>Zakuła lodu ołowiowe lustra.<br>A zaś w kobiecie - co wnosiła dzbany -<br>Burns odkrył tylko grubą dolną wargę,<br>Pełne dobroci miękkie części dłoni<br>I ślad po nożu tak stary, jak Szkocja.<br><br>"Nie było lata. Wprost z ogrodów wiosny,<br>Zarówno wątłych, jak już jędrnych pychą,<br>Tyle nadziei niosących, co ptak<br>Śliny miłosnej w gardziołku uniesie -<br>Wprost z tych ogrodów, ledwo tkniętych szpadlem,<br>Obcasem dziewki po przelotnym deszczu,<br>Paluszkiem chłopca, który kładł