Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
wzbijać i pruć przestworza w stronę niskiego widnokręgu, nad którym wiatr bezlitosny rozwlekał szarpie chmur, warkocz posiwiałej Antygony, pocięty nożycami zazdrosnej bogini.
Nie wiedział Hans, że w tamtej chwili mógł był stać przy bufecie i pić sznapsy na stypie u Szubadków. Patrzeć, jak starzy potrząsają głową, jak ciągną z fajki dym stuletni, jak dzieciarnia pani Zofii raczy się zasłużoną coca­colą i jak w korytarzu dziennikarz telefonuje do Agencji Prasowej, przekazując swój reportaż z pogrzebu.
Pomału samolot napełnił się ciepłą poświatą. Niebo zachodnie promieniowało. Przymknął oczy. Promieniowało lampkami i świecami kaplicy, z której wystawały ogromne, woskowe szczęki proboszcza jak rafa skamieniałego
wzbijać i pruć przestworza w stronę niskiego widnokręgu, nad którym wiatr bezlitosny rozwlekał szarpie chmur, warkocz posiwiałej Antygony, pocięty nożycami zazdrosnej bogini. <br>Nie wiedział Hans, że w tamtej chwili mógł był stać przy bufecie i pić sznapsy na stypie u Szubadków. Patrzeć, jak starzy potrząsają głową, jak ciągną z fajki dym stuletni, jak dzieciarnia pani Zofii raczy się zasłużoną coca­colą i jak w korytarzu dziennikarz telefonuje do Agencji Prasowej, przekazując swój reportaż z pogrzebu. <br>Pomału samolot napełnił się ciepłą poświatą. Niebo zachodnie promieniowało. Przymknął oczy. Promieniowało lampkami i świecami kaplicy, z której wystawały ogromne, woskowe szczęki proboszcza jak rafa skamieniałego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego