nieznanej planecie. Nie zapomni nigdy też starych, ciężko pracujących ludzi, staruszek nie mogących wyprostować zgiętych w pałąk pleców, przez całe życie pochylonych nad straganową ladą czy pod workiem z ciężarem. No i dzieci - prześlicznych, radosnych, rumianych dzieci, jakie japońskie planowanie i japońska dyscyplina umieszcza po dwoje w każdej rodzinie. Wspaniałe dzieciaki biegające boso po śniegu, jak mały Joso państwa Fujimoto. Joso, który obejmował Krystynę wpół i mówił:<br> - Weź mnie ze sobą. Do Ameryki albo lepiej do waszej Polski.<br> Nie zapomni też nigdy wesołych, pstrokato udekorowanych ulic pełnych flag, lampionów, kwiatów i ozdób, ulic, którymi całymi dniami wędrowaliśmy przez Jokohamę, Kamakurę, Kioto