co mu właściwie chodzi.<br>Najgorsze w tym było, że zaczął tracić zaufanie do samego siebie, wpadać w kompleksy. Zaczęło mu się wydawać, że to on jest winien i skazany na niepowodzenie, bo nie potrafi właściwie przedstawić sprawy, wszystko, co próbuje powiedzieć, jest bez sensu, głupie, wprost beznadziejne. Stał się mniej efektywny, nawet nawiązanie nowej znajomości zaczęło stawać się progiem nie do przeskoczenia. Dni mijały, zakładany czas się kończył, należało się śpieszyć, a on nie mógł ruszyć z miejsca. Zawiódł całkowicie.<br>W tym właśnie momencie zdarzyło się coś, co uznał za niespodziewanie pomyślny traf. W czasie porannego przebiegania obozu z wezwaniami, niespodziewanie