ja jestem przywiązana do siebie samej jak orzeł do reszki, na zawsze, bezwzględnie, przez "istotę duszy"? To nawet brzmi nierozsądnie. Czasem bardzo siebie nie lubię, czuję się, jakbym nie była sobą. Wtedy wymawiam sobie na jakiś czas tożsamość i nie czuję się nikim. Szybko mi to jednak przechodzi, bo taka ekstrawagancja mnie samą irytuje. Gdy nie czuję się sobą, mam wrażenie, że staram się udawać kogoś, kim nigdy nie będę mogła zostać. A więc popadam w fałszywe pozory. Z tego zakłamania wyciąga mnie tylko jedna rzecz - prawdziwe pozory.<br>Wracam do swego ulubionego stylu. Jem to, co lubię, czytam, co chcę, noszę