Typ tekstu: Książka
Autor: Kwiatkowski Tadeusz
Tytuł: Panopticum
Rok: 1995
Warszawie Konstanty przeniósł wypchanego krokodyla, krakowską dorożkarską latarnię i skrzypce. Kiedy odwiedziłem go w alei Róż, zaraz nastawił patefon z płytą Bacha i poczęstował mnie czerwonym winem. Niestety, to już nie był ten sam Gałczyński, z którym przebywałem w Krakowie. Po zawale serca przygarbił się jakby wewnętrznie, zagubił gdzieś ogromną energię, jaka go rozsadzała i mniej żartobliwie wypowiadał się o ludziach i świecie. Czy nastąpiło to na skutek przebytej choroby, czy po prostu był zmęczony stałą walką o druk swych utworów? Nie umiem na to odpowiedzieć. W każdym razie wizyta zrobiła na mnie dość przygnębiające wrażenie. A może byłem tylko zanadto
Warszawie Konstanty przeniósł wypchanego krokodyla, krakowską dorożkarską latarnię i skrzypce. Kiedy odwiedziłem go w alei Róż, zaraz nastawił patefon z płytą Bacha i poczęstował mnie czerwonym winem. Niestety, to już nie był ten sam Gałczyński, z którym przebywałem w Krakowie. Po zawale serca przygarbił się jakby wewnętrznie, zagubił gdzieś ogromną energię, jaka go rozsadzała i mniej żartobliwie wypowiadał się o ludziach i świecie. Czy nastąpiło to na skutek przebytej choroby, czy po prostu był zmęczony stałą walką o druk swych utworów? Nie umiem na to odpowiedzieć. W każdym razie wizyta zrobiła na mnie dość przygnębiające wrażenie. A może byłem tylko zanadto
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego