zaczynał trzeźwieć, miał tylko to, co na sobie: zniszczoną koszulę, sweter, spodnie i dziurawe buty. Był bezdomny. Teraz ma mnóstwo książek, do niedawna dwa samochody i szafy wypełnione ubraniami. Sam siebie nazywa profesorem w sprawach alkoholu. Dwanaście razy przebywał na leczeniu w Charcicach. Zmieniał miejsce zamieszkania, korzystał z pomocy wielu fachowców. Tracił kolejne prace. Padał na kolana w kościele, błagał Boga o pomoc, przysięgał, że nie sięgnie po alkohol i... znowu zaczynał picie. Jego trzeźwienie zaczęło się od spotkania z kolegą z Klubu Anonimowych Alkoholików. - Kazik, co u ciebie? - zapytał go dawny kumpel. Tamtem jadł akurat obiad, popijał mineralną, Kazik kończył