o smagłej cerze, posiwiałych przedwcześnie włosach i bystrych, błękitnych oczach. Gaston zwrócił pytający wzrok na Bernarda, który dowodząc templariuszami w Prowansji był jego bezpośrednim przełożonym.<br>- Nie poznajecie, bracie Gastonie? Nie widzieliście nigdy naszego wielkiego mistrza? Toć przecież sam wielebny Jakub de Molay!<br>Gaston skłonił głowę. Był zbyt mało ważnym dowódcą garnizonu, by brać udział w zgromadzeniu, wybierającym mistrza. Ucałował dłoń Jakuba i w milczeniu oczekiwał na rozkazy.<br>W drugim końcu sali, przy szerokich ławach, zasiadali giermkowie rycerzy, którzy nie śmieli wyjść z refektarza, póki ich panowie się nie posilą oraz kilkunastoosobowa drużyna zbrojnych, towarzyszących mistrzowi.<br>- Falco! - zawołał półgłosem Jakub. Porwał się