rewirze podczas gdy Tuz nie bił i nie przeklinał, gdyż cały pochłonięty był walką z rewirem i biernie oczekiwał pomocy od pikola.<br>Bywało znów tak, że przez parę dni z rzędu wszystko szło dobrze. Goście zapełniali rewir stopniowo, więc gdy zajęli ostatni stół, wszystkie poprzednie były już obsłużone. Robota szła gładko, Romek nabierał zaufania do rewiru, zaczynał wierzyć w przytomność swojego umysłu, w sprawność rąk i nóg - już się nie lękał ruchu.<br>Aż tu nagle, pewnego wieczoru, coś się zaczynało psuć - Henek, który również tego doświadczał, mówił, że rewir się "gzi . I nie można było temu nic zaradzić - Romek przekonał się