Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
z którego
nigdy już nie znalazł wyjścia...
Albowiem trafił, gdzie chciał.
Do tego królestwa, które rzeczywiście mieści się "poza dobrem i
złem", gdzie każda prawda jest rzeczywiście subiektywna...

A ponieważ był czarnooki, śniady, w typie południowca, ten
osiwiały z rozpaczy człowiek, skulony na szpitalnym łożu, stał się
dla mnie, gdy go pierwszy ujrzałem, po prostu markizem de Sade...
Po prostu!
Lęk mi ścisnął serce.
Czułem, że niewiele brak, żeby zapaść się w niewyobrażalną
otchłań.
Tylu ich tam wpadło!
Myślałem o biednym Höderlinie, o wytwornym de Nervalu, znaleziono
go nad ranem w zaułku koło placu Chatelet, wisiał we fraku, cylindrze, w dwóch
kamizelach
z którego<br>nigdy już nie znalazł wyjścia...<br> Albowiem trafił, gdzie chciał.<br> Do tego królestwa, które rzeczywiście mieści się "poza dobrem i<br>złem", gdzie każda prawda jest rzeczywiście subiektywna...<br> &lt;page nr=105&gt;<br> A ponieważ był czarnooki, śniady, w typie południowca, ten<br>osiwiały z rozpaczy człowiek, skulony na szpitalnym łożu, stał się<br>dla mnie, gdy go pierwszy ujrzałem, po prostu markizem de Sade...<br> Po prostu!<br> Lęk mi ścisnął serce.<br> Czułem, że niewiele brak, żeby zapaść się w niewyobrażalną<br>otchłań.<br> Tylu ich tam wpadło!<br> Myślałem o biednym Höderlinie, o wytwornym de Nervalu, znaleziono<br>go nad ranem w zaułku koło placu Chatelet, wisiał we fraku, cylindrze, w dwóch <br>kamizelach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego