Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: W kraju niewiernych
Rok wydania: 2003
Rok powstania: 2000
Co?
- Bunt.
Pułkownik, ruchem starego, zmęczonego człowieka, ściągnął gogle, przejechał dłonią w rękawicy po krótkich włosach.
- Nie chciałbym, żeby tak to się odbywało - powiedział cicho.
- Przykro mi. Nie dam ci tej satysfakcji.
Milczeli. Anouki chłeptał kawę. Jeslitochcew patrzył ponuro ponad kobietą na wzgórze totemu; huśtał w opuszczonej lewej ręce ciemne gogle. Ojalika przyglądała się Imatorowi, uderzając nerwowo lornetką o udo.
- Bądźmy szczerzy - sapnął Sebeto. - DeWonte to nadzieja ocalenia; pani - dogorywanie i degeneracja w strachu...
- Zamknij się - warknął Jeslitochcew.
- Co tym razem wam zaoferował? - spytała spokojnie. - Pomysł z bazami na księżycu upadł, gdy się okazało, że nie sposób podnieść czegokolwiek z powierzchni
Co? <br>- Bunt. <br>Pułkownik, ruchem starego, zmęczonego człowieka, ściągnął gogle, przejechał dłonią w rękawicy po krótkich włosach. <br>- Nie chciałbym, żeby tak to się odbywało - powiedział cicho. <br>- Przykro mi. Nie dam ci tej satysfakcji. <br>Milczeli. Anouki chłeptał kawę. Jeslitochcew patrzył ponuro ponad kobietą na wzgórze totemu; huśtał w opuszczonej lewej ręce ciemne gogle. Ojalika przyglądała się Imatorowi, uderzając nerwowo lornetką o udo. <br>- Bądźmy szczerzy - sapnął Sebeto. - DeWonte to nadzieja ocalenia; pani - dogorywanie i degeneracja w strachu... <br>- Zamknij się - warknął Jeslitochcew. <br>- Co tym razem wam zaoferował? - spytała spokojnie. - Pomysł z bazami na księżycu upadł, gdy się okazało, że nie sposób podnieść czegokolwiek z powierzchni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego